Zaloguj się Załóż konto

Aby język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa

Artykuł

Myślę, że zawarte w tytule ("Aby język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa") słowa Juliusza Słowackiego wyrażają pragnienie każdego pisarza, tłumacza, mówcy oraz wszystkich innych osób, które zajmują się tworzeniem nowych treści. Czasem są to teksty reklam czy prezentacji, innym razem malowane słowami i zawarte w opowiadaniach czy powieściach nowe światy i obrazy. Każdy twórca chce, aby to, co napisze, nie tylko idealnie odzwierciedlało to, co pragnie przekazać, ale też czytało się gładko i przyjemnie oraz było wolne od błędów czy niezgrabności. Podobnie i tłumacz – który wszak także tworzy nowe treści, zajmując się trudną sztuką przekładu – dąży do tego, aby wychodzące spod jego klawiatury teksty były poprawne, nie zmieniały znaczenia oryginału oraz, zwłaszcza w przypadku literatury i treści marketingowych, wręcz „oczarowywały” czytającego przyjemnym stylem.

Istnieje pewna legenda związana z pierwszym przekładem Starego Testamentu z języków hebrajskiego i aramejskiego na język grecki. Tłumaczenie to otrzymało nazwę Septuaginta, co oznacza „siedemdziesiąt” i ma nawiązywać do liczby biorących udział w przedsięwzięciu tłumaczy. Podobno uczeni, którzy rozpoczęli prace nad przekładem początkowo pracowali nad tym samym fragmentem, aby następnie porównać powstałe tłumaczenia i opracować wspólnie najlepszy przekład. Okazało się jednak, że ich fragmenty są identyczne, co odebrano za znak od Boga. Wracając do czasów współczesnych – czy gdyby siedemdziesięciu tłumaczy zabrało się za przekład tego samego artykułu, powstałyby teksty bardzo do siebie podobne, niemal identyczne? Oczywiście, że nie. Ilu tłumaczy, tyle wersji, co tylko dowodzi tego, jak kreatywnym, a zarazem odpowiedzialnym zajęciem jest ten zawód. Dlatego właśnie na dzień dzisiejszy żadna maszyna nie jest w stanie zastąpić człowieka, który przekładając tekst z jednego języka na drugi, rozważa różne możliwości zmiany szyku wyrazów, łączy ze sobą różne zdania lub, dla odmiany, je rozdziela i szuka złotego środka, który pozwoliłby stworzyć tekst o przyjemnym stylu, a zarazem jak najbardziej wierny tekstowi źródłowemu.

Mówi się, że tłumaczenia są jak kobiety – wierne nie są piękne, piękne nie są wierne. Coś w tym jest (oczywiście w kontekście tłumaczeń – tematu wierności kobiet poruszać nie będziemy), bowiem efektami zbyt dosłownego tłumaczenia są różnego rodzaju potworki, w tym tak zwane kalki językowe. Są to wyrazy czy zwroty, które powstają w oparciu o istniejący w języku obcym idiom czy funkcjonujące w nim połączenie na przykład czasownika z przyimkiem. Można w tym miejscu wskazać na przypadki, kiedy to „zależeć od” tłumaczy się błędnie na angielski jako depend from zamiast depend on. Kalki często dotyczą wyrażeń idiomatycznych, które tłumaczone są dosłownie, bez uwzględnienia odpowiedniego zwrotu, który oddaje to samo znaczenie w języku obcym. Doprowadza to do naprawdę zabawnych sytuacji, kiedy to na przykład w tekście źródłowym znajdą się takie wyrażenia jak „druga strona monety” czy „wczesny ptaszek”.

Skoro doszliśmy już do wniosku, że przesadna dosłowność może szkodzić, należy zastanowić się nad tym, co zrobić, by jej uniknąć. O ile w przypadku związków frazeologicznych czy idiomów wystarczy znajomość słów i korzystanie ze słowników, o tyle kopiowaniu obcojęzycznej składni można zapobiec, stosując różne zabiegi stylistyczne polegające na zmianie kolejności wyrazów, dzieleniu zbyt długich zdań czy też unikaniu powtórzeń.

Przyjrzyjmy się teraz fragmentowi książki In the Country of Men:

She hadn’t fallen asleep until the sky was grey with dawn. And even then I was so rattled I couldn’t leave her side, wondering if, like one of those hand-puppets that play dead, she would bounce up again, light another cigarette and continue begging me, as she had been doing only minutes before, not to tell, not to tell.[1]

W polskim wydaniu został on przetłumaczony[2] następująco:

„Zasnęła dopiero o brzasku. Ale nawet wtedy byłem tak rozdygotany, że nie mogłem jej zostawić. Zastanawiałem się, czy kolejny raz podskoczy, jak marionetka odgrywająca martwego, czy zapali następnego papierosa i znowu zacznie mnie błagać, tak jak jeszcze przed chwilą, nie mów, nie mów”[3].

Jak widzimy, z dwóch zdań zrobiły się trzy. Dodatkowo tłumaczka zrezygnowała w pierwszym zdaniu z przeczenia na rzecz zdania twierdzącego, dzięki czemu udało się uniknąć niezgrabnego, dosłownego tłumaczenia, które mogłoby wówczas zaczynać się od: „Nie zasnęła, dopóki...”. W tym miejscu należy oczywiście zaznaczyć, że przy tego typu zabiegach należy być ostrożnym, zwłaszcza w przypadku dzieł literackich, aby nie „zagubić” po drodze stylu autora.

Popatrzmy jeszcze na następujący fragment tekstu reklamowego:

Only a 4-minute walk from the train station, the modern John Doe Hotel boasts a modern swimming pool and a furnished sun terrace.

Można przetłumaczyć go dość dosłownie:

„Znajdujący się cztery minuty spacerem od dworca kolejowego nowoczesny hotel John Doe może poszczycić się nowoczesnym basenem i umeblowanym tarasem słonecznym”.

Można zdać się na narzędzie Google Tłumacz:

„Tylko 4 minuty spacerem od dworca kolejowego, nowoczesny John Doe Hotel oferuje nowoczesny basen i umeblowany taras słoneczny”.

Można też nieco pobawić się zdaniami i słownictwem:

„Nowoczesny hotel John Doe, który oferuje basen i umeblowany taras, usytuowany jest cztery minuty spacerem od dworca kolejowego”.

Które rozwiązanie będzie najlepsze? Oceńcie sami.

Temat łączenia i dzielenia zdań oraz zmiany szyku został dość szczegółowo omówiony w książce A. Belczyka pt. „Poradnik tłumacza. Z angielskiego na nasze”. Polecam zarówno tę pozycję, jak i samodzielne wyszukiwanie artykułów, książek, prezentacji itp. w dwóch wersjach językowych w celu przeanalizowania zabiegów zastosowanych przez tłumaczy. Można w ten sposób znaleźć nie tylko ciekawe rozwiązania, ale też błędy, dzięki czemu będziemy wiedzieli, czego wystrzegać się w przyszłości.

Nie tylko zbytnie odejście od oryginału, ale też przesadne trzymanie się tekstu źródłowego, świadczą o ubogim warsztacie tłumacza. Nazbyt dosłownie przetłumaczony tekst ma z reguły kiepski styl. Dlatego warto wziąć pod uwagę różne rozwiązania składniowe i pobawić się nieco słowami. Jeśli nie jesteśmy pewni, czy tekst docelowy brzmi dobrze, można też przeczytać go na głos, a najlepiej odłożyć na pewien czas i przeczytać ponownie po przerwie.

[1] Hisham Matar, In the Country of Men. Londyn 2006.

[2] Tłumaczenie: Ewa Penksyk-Kluczkowska.

[3] Hisham Matar, W kraju mężczyzn, Sopot 2011.

***
Nie masz jeszcze konta w naszym serwisie?
Załóż je za darmo i dodaj swoją ofertę tłumaczeń.

Aleksandra Brożek-Sala
Autor:

Tłumacz języka angielskiego.

Link do profilu: www.e-tlumacze.net/olabrozek

Dodaj swój komentarz